poniedziałek, 30 grudnia 2013

Pierwszy. 'The suicide is the best way.'

'Hej mamo, tato, siostrzyczko..
Nie chciałam tak skończyć. marzyłam o lepszej przyszłości. Śniłam o wspaniałym mężu, dziecku, bogactwie i szczęściu, ale.. spójrzcie na mnie. Jestem grubą i brzydką dziewczyną, nad którą się znęcano, bito i wyżywano. Tak bardzo się nienawidzę, ale proszę.. nie obwiniajcie się o moją śmierć. Bardzo dobrze ukrywałam to, co się ze mną przez ponad 5 lat działo. Nie chciałam być dla Was ciężarem i kłopotem. I tak już zbyt dużo czasu zwlekałam.. i zwlekałabym nadal, lecz pojawili się ONI. Słyszę ich od kilku miesięcy. Chcą mojej śmierci, mówią jaka jestem obleśna i bezużyteczna. I cholera.. mają rację. To nie Wasza wina, że macie słabą córkę. Nikt nie potrafił mi pomóc i nikt by nie potrafił, nawet przy wielkim wysiłku. Czasami tak bywa, że aby osiągnąć jakieś szczęście, spokój i bezpieczeństwo, musimy sięgać po trudne środki. Musicie jednak wiedzieć, że robię to dla Waszego i mojego dobra. Nie chcę się z Wami uganiać po psychologach i słyszeć, że 'wszystko będzie dobrze', bo nie będzie. Przyzwyczaicie się do tego, że mnie nie będzie. Wystarczy trochę czasu. Rok, dwa.. trzy, ale w końcu Wasza tęsknota minie. Rana w Waszych sercach się zagoi i zrozumiecie, dlaczego mnie już nie ma. Tak bardzo Was kocham.. Powiedzcie Kim, że była jednym z powodów, dla któych przedłużałam swoje życie. Proszę, abyście nie płakali. Będę w lepszym miejscu. Nie będę już cierpiała, płakała i okaleczała. Będzie lepiej. Samobójstwo jest najlepszym wyjściem.. Śmierć jest wolnością. Powiedzcie Lilly, że zawsze będzie moją siostrzyczką. Tak bardzo ją kochałam. I będę kochać. Śmierć nas nigdy nie rozdzieli. Będę Waszym aniołkiem.. Choć nie jesteśmy wierzący.. proszę Was, abyście się za mnie pomodlili. To jest moja jedyna taka prośba. No cóż.. czas się żegnać. Kocham Was bardzo.
Wasza Liv xxx'
 Napisałam ten list kilka tygodni temu. Przeczytałam go teraz i jestem pewna, że to odpowiedni moment na to, aby być w końcu wolną i bezpieczną.
 Wstałam z fotela i schowałam go w kieszeni kurtki. Ubrałam ją i zeszłam na dół.
-Mamo! Idę się przejść..- powiedziałam cicho.
-Jest 20 skarbie.. Tak sama?- zapytała zatroskana.
-Um.. wychodzę z Kim. A odośnie Sylwestra jutrzejszego.. nie idę jednak na imprezę.- wyjaśniłam.
-Ouh.. no okej. Bądź do 22:30 w domu, okej?
-Okej.- odwróciłam się i szybko wyszłam z domu. Nie chciałam się przy niej rozpłakać. Szłam w stronę ogromnych ruin. Kim była moją.. przyjaciółką. Nie dopuszczałam tego do siebie, ale tak chyba było. Nie wiedziała o moich problemach, ale bardzo ją lubiłam i mogłam jej się wygadać z innych rzeczy.. mniej.. przerażających. Weszłam na 5 piętro starego budynku i usiadłam na skraju. Rozglądałam się.
***
Szedłem obok ruin, gdyż niedaleko był facet, którego zabiłem na zlecenie. Zobaczyłem tam jakąś postać. Byłem ciekawy, gdyż teoretycznie nigdy nikogo tam nie widziałem. To było dziwne i coś mi nie grało. Nie to, że się przejmuję światem, ale to naprawdę nie wyglądało dobrze, jak na moje oko. Poszedłem na skróty i zacząłem wchodzić po schodach. Stanąłem przy murze i się oparłem.
-A co taka dziewczynka i to taka zgrabna, ładna oraz bezbronna tutaj robi?- zapytałem, a ona wstała i się odwróciła. Cholernie płakała.
***
Wstałam i spojrzałam na jakiegoś kolesia. Był trochę starszy.
-Żegnam się.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz